Wczoraj nastroiłam się bardzo wiosennie i pomógł mi w tym zdecydowanie również zapach Authent ale od poczatku. Markę Menard pokochałam za pielęgnację, zachwyciła mnie totalnie i trzyma w objęciach nadal:-)
Trzyma moją twarz a bardziej cerę ale i dostarcza wiele satysfakcji w pracy zawodowej gdy kolejna klientka wyraża bardzo pochlebne opinie.
Zapach Authent chciałam bardzo poznać bo tak pachnie słynny krem Menard o tej samej nazwie i jak doczytałam się w opracowaniach naukowcy wykazali wpływ zapachu na mózg i aktywowanie komórek macierzystych. Tym razem odwrotnie niż zwykle najpierw zapoznałam się ze składem :
Nuty głowy: esencja różana, liście fiołka, kwiat pomarańczy, różowy pieprz
Nuty serca: neroli, jaśmin, róża majowa
Nuty bazy: nasiona ambrette, białe piżmo, wanilia, drzewo sandałowe.
I właściwie poza wanilią, różowym pieprzem nie znalazłam nic z moich ulubieńców. Przeraziła mnie trochę ilość róży, jaśminu i fiołka nie są moimi faworytami ale czego się nie robi dla nauki:-)
Aplikacja przebiegła szybko i bezboleśnie, na nadgarstku i jakiegoś zachwytu nie wywołała chociaż nie była przykra dawka bukietu kwiatów. Nawet gdzieś przypomniał mi się po drodze zapach sprzed kilku lat L'or ale Authent nie miał tej miękkości.i ciężkości. Jest bardziej wyrazisty początek to połączenie róży z słodką pomarańczą i tak też zakończyłam badanie:-) Pomyślałam nie moja bajka.
Jednak pod koniec dnia pracując przy komputerze złapałam się na tym że ciągle z przyjemnością "zaczepiam nosem" o nadgarstek, mrużąc oczy, wdycham to co utrzymuje się od dobrych kilku godzin. Jednym zdaniem ten zapach rzeczywiście sprawia przyjemność, wycisza i uspokaja nie bardzo wiem co to ta oksytocyna i neuropeptydy Y wiem jednak że zapach jest zaskakujący i warto go przynajmniej wypróbować by móc go uczciwie ocenić. Ja zdecydowanie zostawiam sobie go na półeczce "antychandrowca" przy moich waniliach i czekoladach.