Zachwyciły mnie buteleczki ustawione w rzędzie w przepięknej niszowej perfumerii w Dreźnie na sympatycznym starym ryneczku. Będąc na wyjeździe zawsze tam zaglądam szukając inspiracji. Nie jest to marka o stuletniej tradycji tylko rok powstania to 2001r. Sympatyczna Pani cierpliwie podawała mi kolejne bloterki nasączone zapachami, z których każdy wydawał się mocniejszy i mocniej zapadał w pamięć. Kończąc na dziesiątym wyszłam odurzona aromatem żywicy agarowej, prawie płacząc, na szczęście na zewnątrz panował mróz co pozwoliło mi dojść o własnych siłach do parkingu.
Rany, masakra, kto tego używa? Chyba to zapach za karę, nigdy więcej.................To było moje postanowienie, twarde jak stal bez możliwości amnestii, postanowione i już.
Jednak jak to zwykle się zdarza los chciał inaczej. Nigdy nie mów nigdy takie krótkie a takie mądre:-). Jeden z papierków został w kurtce i żył tam sobie samotnie złożony na połowę. Ale o tym później.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz