No oczywiście kupiłam i stoi na półeczce srebrny, zimny , migoczący. Na buteleczce odbijają się wszystkie paluszki no nic, mam przecież szmatkę do okularów przetrę. Tak sobie myślałam, no bo przecież tych patchouli to już trochę w sklepie mam. Ale najlepiej nie zakładać od początku jak mówią "książki nie poznaje się po okładce" bo buteleczki Montale różnią się tylko kolorami, proste z zatyczką bez ozdobnego korka nie wzbudzają zachwytu u osób poszukujących ozdoby toaletki.
No dobrze wstęp przydługi ale chodzi o to że kolejny raz się pomyliłam, to nie następna buteleczka to ciepła opowieść, to hołd oddany żywej istocie jaką jest drzewo. Oczywiście doczytałam się że fenomenalny Pierre Montale olejek paczuli wonnej przetrzymuje w beczce z dębowego drewna przez uwaga- dwa lata ! by efekt nuty drewna przeważył.Ten szeroko znany olejek wzmacnia odbiór innych zapachów więc moja ukochana wanilia ślicznie faluje i iskrzy się żółtym światłem z bursztynowo-brązową ambrą. Patrząc przez okno witryny na białą ulicę i wirujące płatki śniegu Patchouli Leaves jest dla mnie jak za duży wełniany sweter, dziergany na drewnianych grubych drutach, z owczej wełny z dodatkiem szlachetnego kaszmiru.
Dlatego już nie wycieram paluszków z buteleczki bo szkoda szmatki, okulary ważniejsze;-) oczywiście nie znaczy to że zapach wietrzeje i trzeba aplikować zapach kilka razy dziennie bo tak jak inne Montale zapach towarzyszy nam ładnych kilka godzin. Ale często go prezentuję moim klientom którzy mrużąc oczy tęsknią do promieni wiosennego słońca prześwitującego przez konary wielkiego dębu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz